Dla wielu rodzin początek września będzie momentem sporego „przewrotu” spowodowanego czasem adaptacji przedszkolnej. Jak zwykle część dzieci będzie zdawała się przechodzić ją bez kosztowo, a dla części maluchów będzie to spore wyzwanie. Zaznaczę więc na początku, że adaptacja nie musi zaczynać się pierwszego września. Warto o ten proces zatroszczyć się dużo wcześniej.
Co więc możemy zaproponować dziecku aby w ogóle oswoić go z myślą o pobycie w nowym miejscu?
Po pierwsze. Zwyczajne rozmowy z dzieckiem na temat tego co się zmieni w jego życiu gdy zacznie uczęszczać do przedszkola, a co pozostanie takie samo jak do tej pory. To bardzo ważne aby dziecko miało świadomość, że pewne rytuały zapewniające mu poczucie bezpieczeństwa może utrzymać, np. wciąż we wtorki o 16.00 jeżdżę z rodzicami na basen. Nie akcentujmy tak często, że WSZYSTKO będzie inaczej, bo stwarza atmosferę niepokoju i zagubienia.
Po drugie. Czytanie książeczek, gdzie bohaterowie (często zwierzęta lub dzieci w tym samym wieku) stoją przed jakąś ważną zmianą – niekoniecznie musi to być pójście do przedszkola. Generalnie chodzi o idee, że w życiu człowieka wciąż zachodzą jakieś zmiany ale można się do nich przygotować i je przejść pomimo niepewności, a nawet lęku. Czytając takie lektury z dzieckiem możesz pobudzać jego ciekawość pytaniem: „Zastanawiam się czy w twoim przedszkolu też tak będzie, jak ty sądzisz?” Pamiętajmy jednak aby nie przesadzić na tym polu, tzn. niech książeczki nt. adaptacji nie stanowią jedynych po które sięgamy w tym czasie.
Po trzecie. Spacery wokół placówki, przyglądanie się (lub wejście o ile to możliwe) dzieciom na przedszkolnym placu zabaw lub udział w dniach otwartych, gdzie jest możliwe obejrzenie sal przedszkolnych. Jeżeli nie jest to dostępne z jakiś względów, zawsze można obejrzeć galerię na stronie internetowej przedszkola.
Po czwarte. Robienie z dzieckiem książeczki/albumu o przedszkolu. Można tam przyklejać zdjęcia ulubionych zabaw lub czynności i puścić wodze wyobraźni. Dla odważnych można narysować scenki w których dziecko prosi o pomoc nauczyciela albo dogaduje się kolegą na temat tego, kto bawi się pociągiem.
Po piąte. Rozmowy ze znajomymi, którzy mają dzieci w przedszkolu, a może nawet w tej samej placówce. Warto zadawać im wszelkie pytania jakie przyjdą nam do głowy, a dziecko może posłuchać do kolegów/koleżanek, czym lub jak najbardziej lubią się bawić podczas pobytu tam. Może są też atrakcyjne zajęcia dodatkowe w trakcie dnia, które wpiszą się w listę zainteresowań naszej pociechy?
Czego jednak rodzice nie powinien planować w czasie adaptacji swojego dziecka?
Z pewnością nie warto w tym czasie wprowadzać dużych zmian w życiu rodziny, np. przeprowadzka do nowego mieszkania, gdzie bardzo dużo tych nowych elementów codziennej rzeczywistości „osaczy” dziecko i będzie nakładało niepotrzebne napięcie. Podobnie nietrafionym momentem utrudniającym odnalezienie się w nowej rzeczywistości będzie zaczynanie odpieluchowania, bodź zachowania naciskające na dziecko, które jest w trakcie tego procesu i raczej nie ma szansy, że jakimś magicznym sposobem przyspieszy kwestię swej gotowości w tydzień przed przedszkolem. Ponadto nie każdy wie, że nie ma takiego przepisu który zakazywałby posłania dziecka w pieluszce do przedszkola. W końcu jest to taki czas, że większość 2,5 czy 3latków ma jeszcze wpadki, np. podczas drzemki. Nawet jeżeli dowiemy się, że to przedszkole „wymaga” odpieluchowania, to raczej proponuję nastawienie się na budowanie współpracy z opiekunami aby po jakimś czasie mogli nas wesprzeć w nabyciu przez dziecko tej ważnej umiejętności, aniżeli sięgniecie po metody jakiś „cudotwórców” w tym temacie.
Często słyszę też, że przeprowadzanie dziecka do nowego pokoju jest takim „rytuałem”, który ma mu uzmysłowić, że to już „duży chłopiec” lub „duża dziewczynka” i od tego momentu dziecko powinno spać samo. Mam takie poczucie, że wynika to z tego, iż wizja przedszkola odsyła niektórych dorosłych do myślenia o swoim dziecku jako osobie, która powinna prezentować szereg kompetencji. Zaczynamy więc gorączkowo skanować dzieci naszych sąsiadów i znajomych aby wyciągnąć z tej masy jakąś statystykę i wedle niej rozporządzić naszym dzieckiem.
Nie poleca się też aby rodzice w początkowych tygodniach adaptacji zmieniali swoją pracę, a nawet swoje godziny pracy, np. wydłużając je, pokierowani myślą, że w końcu ich pociecha jest zaopiekowana przez te osiem godzin. Warto nastawić się, że pierwsze tygodnie mogą być różne i może pojawić się konieczność wcześniejszego odbioru dziecka z placówki. W niektórych miejscach wręcz praktykuje się aby pierwsze dni były naprawdę krótkie oraz aby maluch kończył pobyt w dobrostanie. Pedagodzy przedszkolni nierzadko zalecają aby dziecko było zabierane z placówki w dobrym nastroju – wówczas jest szansa, że będzie bardzo chciało wrócić do tego miejsca na drugi dzień.
Ostatni chociaż wcale nie mniej istotny aspekt który można mądrze zaplanować to wszelkie zabiegi medyczne lub pobyty szpitalne. Oczywiście nie mówię tu o wypadkach losowych, bo złamana ręka może się zdarzyć nawet na dzień przed rozpoczęciem przedszkola, jednak warto mądrze planować wszelkie kwestie zawiązane z wizytami lekarskimi, które w życiu większości dzieci są momentami sporego napięcia.

Co jeszcze nie pomaga w adaptacji? Wyliczę tu kilka przykładów z mojej praktyki:
– Wymykanie się rodzica z szatni – nie rób tego nawet jeżeli ktoś z kadry cię do tego namawia! Dziecko może poczuć się porzucone i bardzo to przeżyć. Pożegnanie to ważny rytuał upewniający malucha, że na pewno ktoś po niego wróci.
– Wyrywanie dziecka z rąk rodzica przez nauczyciela. Jest to rzecz której każdy chciałby uniknąć więc jeżeli twoje dziecko wbija palce w twoją skórę i wydaje się być zcementowane z twoim ciałem to oznacza, że potrzebuje jeszcze pobyć z tobą i nasycić się twoją obecnością (będzie na ten temat oddzielny post na IG).
– Wielokrotne powtarzanie do dziecka, że będzie miało dobry dzień i że będzie tam super zabawa. Po pierwsze nie wiemy tego więc może być to kłamstwo, a po drugie mówiąc to, nakładamy na dziecko presję swoich oczekiwań wobec niego. Co jeżeli ono nie będzie dziś gotowe aby tańczyć tak, jak reszta grupy…?
– Natarczywe zabawianie dziecka. Niekiedy rodzice stają na rzęsach, aby odwrócić uwagę dziecka (i swoją!) od trudnych uczuć jakie ono prezentuje. Nie popieram tej strategii, bo nawet jeżeli przez chwilę zadziała, to jest ona ślepym zaułkiem. Tak więc zamiast roztaczać zachwyty nad tablicami z pracami plastycznymi czy opiewać uroki placu zabaw za oknem, raczej skupmy się na dostrzeżeniu i nazwaniu tego co, przeżywa dziecko. Jak zwykle proponuję tu moje ulubione komunikaty „bliskościowe”, a więc: „Widzę, że…”, „Słyszę, że…”, „Czuję, że ….”.

Jak wspierać dziecko stojące „na progu przedszkola” ?
Przede wszystkim polecam zastanowić się z jaką osobą dziecku najłatwiej będzie się rozstać. Nie zawsze musi to być mama lub tata. Niekiedy równie bezpiecznie można to zrobić z dziadkami czy nianią którzy na co dzień opiekują dziecko. Wybór inny niż mama też jest dobrym wyborem!
Kolejna rzecz o której już wcześniej wspominałam to ilość czasu jakie dziecko ma spędzić w przedszkolu – szczególnie gdy jest na początku dość trudno. Wiele źródeł poleca zacząć od max. 2 godzin dziennie.
Bardzo żałuję, że jeszcze nie wszędzie jest to standardem ale bardzo pomocne są wszelkie „amulety” jakie dziecko może zabrać na salę, jak choćby ulubiony pluszak. Czasem będzie to małe autko schowane w kieszonce lub chusteczka skropiona perfumami mamy lub taty. Z doświadczenia wiem, że takie magiczne przedmioty świetnie się sprawdzają w kryzysowych momentach na sali, bo stanowią po prostu „przedłużenie domu”.
Inną ważną dla dziecka kwestią może się okazać to, że opowiadamy mu krok po kroku co będzie się działo, np. „teraz przekażę cię na ręcę pani Kasi, potem pójdę na parking do auta, a wy wejdziecie do sali; (dalej może opowiadać pani Kasia ? )
„Trik”, który dzieci ochoczo podchwytują, a który bardzo zmniejsza napięcie to wymyślenie w domu specjalnego pożegnania z opiekunem, które ma za zadanie dodać dziecku mocy. Może to być prosty lub bardzie skomplikowany układ, np. piątka, żółwik, buziak, piątka łokciem i przytulas. Puśćcie wodze wyobraźni.
Na koniec rzecz w moim mniemaniu najistotniejsza – przyjmuj wszystkie emocje dziecka. Nie bój się płaczu czy złości – nazwij je na głos i zaopiekuj. Staraj się nie sięgać po komunikaty w stylu:
„No ale zobacz wszyscy są mili a ty płaczesz”
„Nie ma się co bać – będzie dobrze.”
„Bądź dzielny/ na.”
„ Ja muszę iść do pracy a dzieci muszą być w przedszkolu”.
Prawda jest taka, że ani ty rodzicu niczego nie musisz, ani twoje dziecko. Stąd tak bardzo polecam mądrze zaplanować czas przed i w trakcie adaptacji przedszkolnej.
mgr Agata Stankiewicz
psycholog dziecięcy
terapeuta wczesnego wspierania rozwoju