Sądzę, że niemal każdy rodzic przedszkolaka zetknął się z terminem pedagogika Montessorii. Pobieżny przegląd informacji internetowych na ten temat sugerowałby, iż jest to po prostu pewien specyficzny sposób kształcenia i wychowania dziecka. Zagłębiając się dalej w meandry stron poświęconych pomocom montessoriańskim trudno się oprzeć wrażeniu, że jest to również świetnie prosperujący rynek, niezwykle kosztownych z reguły „zabawek”. Jakież to mylące wrażenie. Dlaczego? Postaram się w kilku akapitach odpowiedzieć na to pytanie i podpowiedzieć, co jako rodzic możemy zaimplementować w naszej codzienności z tej fantastycznej filozofii wychowania.
Edukacja montessoriańska obejmuje wszystkie aspekty życia dziecka. Od domu rodzinnego po system moralny i religię. Wychowanie zaś jest szczególnym rodzajem pomocy dziecku aby osiągnęło niezależność od dorosłego w każdym aspekcie swojego życia. Gdy analizowałam koncepcję wychowania uderzyły mnie stwierdzenia, iż nie jest to kształtowanie charakteru czy urabianie, lecz pomoc, wsparcie, towarzyszenie tudzież wspólne odkrywanie świata i jego tajemnic.
My jako dorośli jesteśmy przez Marię Montessori dość surowo ocenieni, pomimo iż rola dorosłego jest niezmiernie ważna w tej koncepcji. Szczególnie nauczyciela, który według doktor Marii powinien wyzbyć się takich wad jak duma, gniew czy pycha. Natomiast zanim ktokolwiek weźmie odpowiedzialność za edukację dzieci ma dokonać samooceny i samokrytyki. Podstawową energią, która ma emanować na dziecko to miłość. Dorosły, który na co dzień zajmuje się dzieckiem winien obserwować i wspierać dziecko w rozwoju, a nie zmieniać w sposób, który sam z góry założył nie zastanowiwszy się wpierw jaki potencjał i jakie zdolności przejawia to konkretne dziecko. Za najlepszą ilustrację tego założenia niech posłużą słowa Marii Montessori: „ Budowniczym dziecka jest dziecko. Dziecko jest ojcem człowieka”.
W psychologii rozwojowej wyróżniamy pewne okresy sensytywne, w których to dziecko przejawia naturalne dążenie do realizowania konkretnych działań. W owej wrażliwej fazie uczy się niejako samo, prowadzone przez wewnętrzny pęd do skupienia się w danym czasie na tej właśnie aktywności. Jeżeli znamy owe okresy wrażliwe w rozwoju dziecka i dostrzeżemy, że oto właśnie przyszedł czas na fascynację liczbą, zegarem czy też minerałami, mamy szansę na proponowanie dziecku materiałów i pomocy, które zgłębiają interesujący go obszar i tym samym dziecko jest w stanie osiągnąć pełnię swych możliwości bez przykrego wysiłku, zmuszania i nieustannego zachęcania.
To takie istotne! Bądźmy czujni i zobaczmy w dziecku małego odkrywcę. Tak – trudno nam dorosłym na nowo zachwycać się widokiem muszli na plaży czy dżdżownicą, którą przypadkowo odkopiemy w ogrodzie. Ale pamiętajmy, że dla dziecka to PIERWSZY RAZ kiedy wykonuje jakieś działanie SAMO i widzi REZULTAT. Spróbujmy podzielić tą radość. Być może będziemy świadkiem narodzin pasji na całe życie!
Doktor Montessori wyróżnia cztery podstawowe okresy choć w obrębie każdego poszczególnych faz wrażliwości jest co najmniej kilka. I tak pierwszym okresem jest wiek od narodzin do szóstego roku życia (faza sensoryczna). Jak nietrudno się domyślić jest to fascynacja dziecka tym, że może się poruszać, mówić i wchodzić w relacje z innymi. Stąd też tak bardzo ważne jest zadbanie o prawidłowy rozwój ruchowy dziecka. Nie zamykajmy dzieci w kojcach na więcej niż to absolutnie konieczne. Pozwólmy eksplorować! Nawet najmniejsze mieszkanie i sprzęty które się w nim znajdują będą bardziej rozwojowe niż szczebelki czy też kolorowa ściana kojca. Ponadto rozmawiajmy z dzieckiem…o wszystkim! „Myję naczynia – zobacz jak chlapie woda – hlap hlap”, „Zaraz przyjdzie ciocia – czy słychać już kroki?”, „Gdzie są twoje zwierzątka – chodź szukamy”, „Zakładam ci skarpetki w żyrafki – żyrafki są piękne i dostojne, żyją w Afryce”. Prawidłowy rozwój mowy to mój konik i mogłabym długo o tym pisać ale w tym miejscu mogę tylko krótko zaapelować, aby mówić do dziecka i być czujnym na jego odpowiedź. Nawet jeżeli jest to jedynie „tyknięcie” brewki i czy rozkoszny uśmiech. Pamiętajmy, że takie działania oprócz tego, że potencjalnie stymulują dziecko w rozwoju to jednocześnie dają nam szansę na „zobaczenie tego, czego nie ma”, tzn. responsu dziecka na nasze bycie z nim, bo jeżeli coś takiego obserwujesz, to jest to sytuacja alarmująca i konieczne jest wówczas porozmawianie na ten temat ze specjalistą (nie zawsze i nie tylko pediatra!) .
Kolejny okres to wiek między siódmym a dwunastym rokiem życia (faza kultury). Jest to czas kiedy dziecko przyswaja zasady moralne oraz zaczynają go interesować różne dziedziny nauki. I tak nasze przedszkolaki stają się budowniczymi, strażakami, lekarzami, księżniczkami czy astronautkami. W szkole często następuje weryfikacja tych pasji i z reguły jest tak, że ¾ klasy chce być piłkarzami a reszta piosenkarkami bądź nauczycielkami. Z uwagi na to, że dziecko trafia w tym czasie w różne grupy musi więc przyswoić zasady jakie w nich panują. Dobrze jest gdy podstawowe zasady wynosi z domu i wie, np. że jemy razem przy stole, sprzątamy po sobie zabawki czy mówimy proszę i przepraszam. Często też usłyszymy od naszych pociech pierwsze rozważania na temat tego, co jest słuszne a co nie. Pięknym czasem jest wiek kiedy to rodzic Jasia ma zawsze rację i nie ma opcji aby ktoś zmienił jego przekonanie. Jednak już po chwili w klasie szkolnej Jasio będzie weryfikował swoje przekonania i słowa rodziców. Pojawią się refleksje, co będzie słuszne w danej sytuacji, a co nie. Nauczyciel i grupa szkolna czy też podwórkowa uczą dziecko, ogromu rzeczy niezbędnych do funkcjonowania w społeczeństwie. Jest to też czas kolekcjonowania przeróżnych rzeczy – od profesjonalnych modeli samolotów po kolorowe szkiełka. Wszystko niezmiernie ważne, podlegające rozważaniom i domysłom. To czas „małych odkrywców”, a owe odkrycia z reguły są prowadzone od detalu co całości. Tak – to jest czas nieustających pytań „dlaczego”. Doskonale pamiętam dzień w którym moja dwulatka zapytałam „dlaczego”…pięć razy w ciągu dwuminutowej rozmowy. Piękny czas!
Następnym okresem jest wiek od trzynastego do osiemnastego roku życia ( faza badacza społecznego) kiedy to dziecko staje się zupełnie odrębne i niezależne cieleśnie i emocjonalnie od rodzica. Wtedy też jest w stanie wziąć odpowiedzialność za swoje poczynania. Wyposażony w normy i wartości zaczyna poszukiwać sensu życia oraz swojego miejsca w systemie społecznym. Zaś ostatnim okresem jest faza „badacza zawodowego, profesjonalnego”, kiedy to już obieramy daną ścieżkę w rozwoju osobistym i zawodowym ( 18 – 24l).
W opinii wielu zdanie „naucz mnie to robić samemu” najlepiej definiuje pedagogikę Montessori. Ja również podzielam ten pogląd choć zagłębiając się w piśmiennictwo Marii Montessori wciąż na nowo wypisuję sobie sentencje, które niesamowicie do mnie trafiają, inspirują, a przede wszystkim uczą. Jedna z pierwszych lekcji jaką kilka lat przeszłam z doktor Marią było uświadomienie sobie jak trudno jest zaufać dziecku, tzn. zaufać temu, że ono potrafi i bardzo chce coś wykonać. Kiedy zaś z cierpliwością, oddaniem i szacunkiem damy mu ku temu przestrzeń będziemy mogli oglądać „rozwojowe cuda”, zarówno w przypadku dzieci o „standardowym” przebiegu rozwoju jak i tych których rozwój z różnych względów przebiega nieharmonijnie. Ogromnie do tego zachęcam i już teraz zapraszam do śledzenia kolejnych tekstów w których opowiem o moich doświadczeniach w pracy i w domu, gdzie wykorzystuję podejście montessoriańskie.
Literatura, którą polecam:

