Skip links

Złość

Złość jako jedna z najczęstszych emocji w rodzicielstwie – jak sobie z nią poradzić nie krzywdząc przy tym dziecka?

NIKT nie chce krzyczeć, szarpać czy popychać swojego dziecka ale KAŻDY czasem odczuwa złość.

Na początku ustalmy jedno – WSZYSCY rodzice złoszczą się na swoje dzieci. Jest jednak kilka bardzo ważnych aspektów, które w odczuwaniu tej trudnej emocji nas od siebie odróżnia, a mianowicie:

  • – powody naszej złości, czyli co nas w zachowaniu dzieci złości najczęściej
  • – to, jakie komunikaty kierujemy do dziecka w trakcie trudnej sytuacji
  • – to, jakie strategie postępowania wobec dziecka stosujemy
  • – to, na jak długo złość w nas pozostaje, czyli jak długo dochodzimy do siebie

Zastanówmy się więc co nas najczęściej złości w zachowaniu dzieci. Celowo piszę „w zachowaniu” aby już na starcie Was uczulić, że to nie samo dziecko nas irytuje tylko to, co niekiedy robi i jak się zachowuje. W końcu czyż nie jest tak, że kochamy nasze dzieci miłością nieskończoną i największą? Oczywiście jest tak, zatem zakodujcie sobie raz na zawsze: Wasze dziecko jest wspaniałe i unikatowe! Zaś naszym obowiązkiem jest rozpoznanie jego potrzeb i adekwatna do nich reakcja.

Co zatem takiego robią nasze pociechy, że czasem mamy ochotę „wyjść z siebie i stanąć obok”?

Moje doświadczenie podsuwa mi takie przykłady:

    – nie robi tego, o co w danym momencie proszę, np. nie zakłada butów, nie sprząta zabawki
    – kłóci się ze swoim rodzeństwem, np. chcą się bawić tą samą zabawką, jedno nie chce siedzieć obok drugiego, podczas gdy to drugie chce siedzieć obok tego pierwszego
    – w miejscach publicznych krzyczy, oddala się od nas bez pozwolenia, dotyka rzeczy w sklepie które łatwo mogą ulec zniszczeniu
    – przeszkadza Ci w momencie gdy robisz coś bardzo ważnego (podczas gdy wcześniej uprzedzałaś o tej sytuacji i prosiłaś o chwilę spokoju)
    – żąda jakiejś rzeczy natychmiast pomimo tłumaczeń, ile czasu potrzeba aby to się wydarzyło i dlaczego
    – awanturuje się podczas jazdy samochodem pomimo wyjaśnień celu podróży i czasu jej trwania
    – bardzo szybko zmienia zdanie co do tego, gdzie chce iść, czym chce się teraz zająć
    – i wiele innych… .

Zazwyczaj jest tak, że kiedy dzieje się coś z listy powyżej doskonale wiemy, że za chwilę wybuchniemy złością. Jednocześnie jest w nas poczucie, że nic nie możemy już zrobić, że zmiany w nas zaszły na poziomie fizjologicznym więc teraz pozostaje tylko reakcja (wiadomo jaka). Jednak oprócz tego, że odczuwamy narastający stres, to z poziomu intelektu tworzymy na temat tej sytuacji szereg niekoniecznie prawdziwych i zasadnych wniosków. Można je sprowadzić do stwierdzeń przewijających się w naszej głowie typu:

  • ona/on robi to specjalnie
  • jak zwykle mnie złośliwie podpuszcza
  • wiedziałam, że znowu tak źle się zachowa
  • jak może tak po prostu mnie ranić
  • wykorzystuje mnie bezczelnie
  • jest leniwy a do tego niegrzeczny

Stres plus któreś z powyższych stwierdzeń w końcu przelewa czarę goryczy. Wybuchamy…
Czy da się takiej reakcji uniknąć?! Zmienić coś?! Uciec od nas samych?!!?

Kilka akapitów poniżej odpowiem na te pytania zanim jednak to zrobię spójrzmy na te sytuację z drugiej strony – ze strony naszego dziecka. Co ono tak naprawdę widzi, gdy my dajemy popis siły natężenia naszego głosu i gestykulacji? Co dziecko czuje i jakie myśli pojawiają się w jego głowie?
Po pierwsze, paradoksalnie, dzieci zamiast stosować się Twoich uwag coraz mniej cię słuchają i coraz rzadziej robią to, czego oczekujesz. Dlaczego? Owszem, im mniejsze dziecko tym bardziej „na chwilę” zmieni swoje postępowanie, bo zwyczajnie będzie się ciebie w danej sytuacji bało (jesteś w końcu 10x większy i silniejszy!), jednak im częstsze tego typu „epizody”, tym bardziej dziecko będzie „głuche” na to co mówisz. Tak więc ty mówisz coraz głośniej, a na twoim dziecku robi to coraz mniejsze wrażenie.
Po drugie dzieci nabywają trwałego poczucia, że ich potrzeby (zazwyczaj wyrażane złym zachowaniem!) nie są rozumiane, a to z kolei wywołuje w nich frustrację. Starsze dzieci w tej sytuacji po prostu się od nas oddalą emocjonalnie. Robią tak, bo na dłuższą metę nikt nie chce żyć w strachu i poczuciu, że rani nas ktoś najbliższy naszemu sercu.
Po trzecie zaś, najważniejsze w mojej opinii, dzieci zaczynają postrzegać siebie jako złe osoby, jako ludzi, którzy zdolni są do tych „wszystkich okropnych występków”, o które ty jako rodzic w silnej złości je oskarżasz. To jak może się domyślasz rzutuje na ogólną samoocenę dziecka i uruchamia lawinę innych nieprawdziwych schematów myślowych, które potem niestety leczymy często w dorosłym już wieku. Stąd…TAK BARDZO NIE WARTO!…
Być może czytając ten tekst robisz sobie rachunek sumienia i zastanawiasz się czy lub jak bardzo już „narozrabiałeś/aś” swoją złością w waszym życiu rodzinnym. Mam wobec tego dla ciebie kilka wskazówek. To, co możesz teraz zrobić to zastanowić się i zaobserwować swoje dziecko pod kątem symptomów, świadczących o tym, że trzeba na poważnie zając się sytuacją.

    – Masz wrażenie, że dziecko jest od jakiegoś czasu w pewien sposób wycofane. Nie stara się, nie podejmuje wyzwań, nie próbuje nowych rzeczy. Generalnie towarzyszy mu raczej smutek lub apatia.
    – Dziecko nie chce robić z tobą rzeczy, o których wiesz, że lubiło je wykonywać razem (i nie jest to właściwa adolescencji indywiduacja). Być może odnosisz nawet wrażenie, że wybiera drugiego rodzica a ciebie zwyczajnie unika.
    – Nasiliły się konflikty z rodzeństwem. Dziecku zdarza się modelować twój rozzłoszczony ton głosu w konfrontacji z bratem czy siostrą. Pojawiły się częstsze i „brutalniejsze” potyczki między nimi. Taka postawa może przenieść się też na środowisko szkolne i rówieśników.
    – Dziecku przejawia spadek wiary we własne siły. Nie wierzy, że może coś dobrze zrobić. Jako mechanizm obronny pojawia się wyszydzanie innych, którym się coś udaje, np. lepsza ocena, ciekawszy pobyt wakacyjny, wyższy status materialny kolegów
    – Filmy, sceny, czy też zdarzenia z dnia codziennego, które do tej pory wzbudzały raczej w dziecku współczucie, litość, rozczulenie bądź też ogólnie zakładały współodczuwanie z bohaterem opowieści czy sytuacji, obecnie nie robią już takiego wrażenia. Pojawia się raczej zobojętnienie zarówno na krzywdę ludzi jak i zwierząt.

Jak już pisałam powyższe opisy służą pewnemu wstępnemu rozeznaniu, natomiast jeżeli mocno na sercu leży ci upewnienie się czy twoje dziecko nie cierpi z powodu twoich gniewnych reakcji to nie pozostaje nic innego jak szczera, wyważona rozmowa. Tak, zdaję sobie sprawę jak trudne to wyzwanie, szczególnie gdy rozmów w neutralnej, bezpiecznej atmosferze od dłuższego czasu brak. Nie mniej jednak sam/a przyznasz, że warto biorąc pod uwagę to, jakie spustoszenie emocjonalne i osobowościowe może na dziecku wywrzeć nasz sposób reagowania czy też postępowania. Tutaj również spieszę ci z pomocą. Poniżej lista pytań, które możesz zadać swojemu dziecku po tym jak już uda ci się znaleźć odpowiednie miejsce i czas.

  • Powiedz mi jakie rzeczy cię złoszczą najbardziej, a potem ja opowiem ci co mnie złości.
  • Czy to, że się złoszczę na ciebie jest w danym momencie zaskoczeniem? Czy przewidujesz to?
  • Czy boisz się takiej sytuacji? Czy pojawia się w tobie strach lub lęk o to co nastąpi?
  • Czy uważasz, że moja złość i nerwy to przez ciebie?
  • Czy boisz się mnie? Czy myślisz o tym, że mogłabym cię w jakiś sposób skrzywdzić?

Nie każdy rodzic jest w stanie przeprowadzić taką rozmowę. Zgadzam się – to wymaga dużej dojrzałości i już na wstępnie zakłada pracę nad sobą, na co nie każdy jest gotów. Poza tym im mniejsze dziecko tym trudniej o taką rozmowę. Nie mniej jednak i w tej sytuacji masz wybór. Możesz poszukać pomocy u specjalisty i to on może „wybadać” czy trzeba w jakiś specjalny sposób zająć się emocjami dziecka.

Wracając jednak do strategii postępowania w „sytuacji zapalnej”. Uważam, że absolutnie trzeba nad tym pracować i dziś chcę ci przedstawić pewną mapę kroków, którą musisz przemierzyć aby uratować siebie i dziecko od coraz mocniejszego zapętlenia się w spiralę negatywnych odczuć… obojga stron. Jak większość spraw, które dotyczą relacji międzyludzkich będzie to proces i pewna zmiana nawyków – myślowych i tych pojawiających się w działaniu.

Zobacz jak działa twój umysł w chwili złości:

„On robi to celowo i świadomie” – przypisanie złej intencji dziecku
„Dłużej już tego nie zniosę” – wyolbrzymienie problematycznej sytuacji
„Jesteś niegrzeczną dziewczynką” – negatywna ocena samego dziecka

Czy to też jest twój schemat? Mój na szczęście już nie, dlatego że staram się pamiętać i powtarzać sobie w głowie pewne stwierdzenia, co do których w głębi serca jestem przekonana, iż są jak najbardziej słuszne.
Oto co w fazie wdrażania wisiało na mojej lodówce:
↓↓↓↓↓

On/ ona zwyczajnie nie potrafi się powstrzymać od tego zachowania (uderzenia, krzyku, zrzucenia czegoś, przeszkadzania); w tym momencie to jest silniejsze od niego.

Dzieci przechodzą przez różne fazy rozwoju. Tyle trudności już się pojawiało. TO RÓWNIEŻ MINIE. A teraz oddycham głęboko.

On/ona nie robi tego przeciwko mnie. Wiem, że to tylko przykrywka dla czegoś ważniejszego o czym w tym momencie nie potrafi powiedzieć.

Nie mogę tego brać na poważnie. W sumie to on/ona wygląda naprawdę przezabawnie.
Mogę to teraz zignorować. Ta sytuacja nie zagraża nikomu więc mogę to zrobić. Przecież NIE MUSZĘ SIĘ ZŁOŚCIĆ.

 Zauważ, że te ratujące nas z opresji schematy myślowe jakie możemy zastosować składają się na pewną praktyczną wiedzę, jaką jako rodzic warto abyś posiadał/a. Co mam na myśli?

Po pierwsze dziecko ma pewien temperament, który dobrze by było abyś rozpoznała. Ogólnie rzecz ujmując temperament przejawia się w pewnych stałych i powtarzalnych sposobach reagowania. Nie analizując bardzo szeroko teraz tych wymiarów możemy ogólnie powiedzieć, że temperament determinuje to, jak się zachowujemy. Czy nasze reakcje są z reguły szybkie, dynamiczne, czy raczej wyważone i spokojne. Czy porażka na długo wyprowadza nas z równowagi czy też szybko potrafimy zracjonalizować daną sytuację i szukać innego sposobu działania. Czy dziecko jest z reguły niechętne i kapryśne czy też z energią podchodzi do nowych wyzwań. Te przykłady wymiarów naszego temperamentu można mnożyć. Sęk w tym aby zdawać sobie sprawę, że każde dziecko będzie przejawiało inne reakcje i czasem wynika to właśnie z ich wrodzonego „programu działania”.

Po drugie pamiętajmy o tym, że dzieci nieustannie się rozwijają, a pewne zachowania są po prostu typowe dla wieku i zdarzają się nie tylko naszemu dziecku, które w naszym mniemaniu uparło się aby uprzykrzyć nam życie. I tak roczne dziecko „pogrążone” jest w egocentryzmie, tzn. skupia się całkowicie na sobie i najbliższym otoczeniu analizując czego obecnie chce aby natychmiast tego żądać. Paradoksem będzie natomiast to, że jednocześnie niemal organicznie potrzebuje obecności matki (opiekuna), jako stałej, bezpiecznej bazy, która zapewni mu poczucie bezpieczeństwa i dostarczy to, czego aktualnie zapragnęło. Poruszający się swobodnie dwulatek to już niemałe wyzwanie dla rodziców. Jest dosłownie wszędzie i próbuje dosłownie wszystkiego. W tym okresie zaczynają się próby ustalania swoich i cudzych granic, co będzie trwało w różnym natężeniu przez kolejne lata. Robiąc duży przeskok wspomnę jeszcze o sześciolatku, którego cechuje ogromna zmienność w decyzjach ale i duży upór w momencie wyboru jakiejś opcji. Jest to też czas chwalenia się i zabiegania o atencję otoczenia. Trudno w tym wieku znieść porażki co często właśnie uruchamia lawinę emocji. Kolejne lata życia dziecka to kopalnia innych właściwych dla wieku wzorców zachowań. Warto zdawać sobie z tego sprawę aby nie trwać w przekonaniu iż dotyczy to jedynie naszej pociechy.

Po trzecie zaś niezmiernie ważną kwestią jest to, co już sygnalizowałam powyżej, a mianowicie zastanówmy się jaka niezrealizowana potrzeba może się kryć pod danym zachowaniem.

    – dziecko jest głodne lub przemęczone a ty jeszcze musisz zrobić zakupy – zaczyna żądać tego, o czym wie, że nie chcesz mu teraz kupić, bo to skróci wasze zakupy do minimum
    – dziecko chce wam pomóc przy robieniu obiadu ale tobie nie chce się stworzyć mu miejsca do takiej pracy, więc maluch wisi na twojej nodze narażając się na oblanie go czymś
    – dziecko chce zwrócić na siebie uwagę, bo nie było cię cały dzień a ty jesteś zmęczona po procy i wybiórczo reagujesz – tu dziecko może to robić na tysiące sposobów np. zaczyna malować po ścianie, skakać z mebli
    – dziecko wszczyna kłótnię z rodzeństwem aby przywołać twoją atencję
    – dziecko podważa twój autorytet, wciąż dyskutuje nawet w błahych sprawach – prawdopodobnie i tu odnajdziemy brak fundamentalnego poczucia bycia kimś ważnym w rodzinie, podświadomą chęć udowodnienia tego faktu.

Te przykłady każdy rodzic może mnożyć bez końca. Czy to nie zabrzmiało znajomo? Czy zauważasz teraz w zachowaniach twojego dziecka większy sens?
Pamiętaj – pod każdym „złym” zachowaniem dziecka kryje się jakiś obszar w którym powinieneś poszukać przyczyny obecnej sytuacji. Nie nazywaj dziecka wariatem, nieukiem, leniem czy niedorajdą. Jeżeli czujesz, że w danym momencie musisz zareagować nazwij zachowanie dziecka (nie etykietuj): Tak więc zamiast:
– „wariat” : bardzo ryzykowałeś zeskakując z tej wysokości
– „nieuk”: tym razem dostałeś dwóję więc zastanówmy się razem jak możemy ci pomóc z tym materiałem
– „leń”: dla mnie i dla taty ważne jest to abyś pomagał nam w ( w wynoszeniu śmieci, podlewaniu trawnika, itd.), bo to nasz wspólny dom
– „niedorajda”: nauka jazdy na rowerze jest bardzo trudna a ty tak dzielnie znosisz te upadki..

Kiedy moja córka chciała czegoś, czego absolutnie nie mogłam jej dać do zabawy np. mojej cennej bransoletki, potrafiła długo chodzić za mną po domu i mówić „ploszę mamusiu, ploszę mamusiu, ploszę, ploszę, ploszę….” I kiedyś faktycznie męczyło mnie to bardzo, frustrowało, powodowało wyrzuty sumienia, a w konsekwencji doprowadzało do złości (jawnej lub skrywanej). Dziś z zupełnym spokojem przyjmuję takie zachowania. Jak to zrobiłam? Zmieniłam swoje nawyki/schematy myślowe. W końcu trzeba mieć naprawdę silny, nieustępliwy charakter aby tak walczyć o swoje, trzeba być odważnym i rezolutnym aby w tym wieku odnaleźć tyle powodów dla których ową bransoletkę miałabym udostępnić do zabawy. Dziś więc raczej z rozczuleniem spoglądam na nią myślę sobie w podobnych sytuacjach „jaki to jest zuch!”, bo po takiej myśli dużo łatwiej jest mi być pogodną ale i stanowczą w moich rodzicielskich decyzjach. Ponadto wiem też, że moja pewność siebie i konsekwencja to poczucie bezpieczeństwa dla mojego dziecka, a to obok miłości jest najcenniejsze co możemy dać.

Literatura, którą polecam w związku z tematem: